Historia Sang Janga


sangjang foto Marta Nowakowsk

Sang Jang
Gniady ogier ur. 2010
Rasa: Pełna krew angielska
Pochodzenie: Polska
Ojciec: Sorbie Tower (xx, IRE, 1993)
Matka: Sorbona (xx, POL, 1994) po Saphir (xx)
Hodowca: SK Iwno
Właściciel: K. Łukasiewicz
Kariera


 

17 maja 2015 roku Tor Partynice we Wrocławiu

Zwycięstwo w międzynarodowej gonitwie z przeszkodami dla 5-letnich i starszych koni na dystansie 3800 m


Dodatkowe informacje:
www.torpartynice.pl
www.prw.pl


…zaczerpnięte z torpartynice.pl

Urodzony w 2010 r. w Iwnie (Sorbie Tower – Sorbona po Saphir). To piękny przykład, jak krnąbrnego źrebaka – który nie pozwalał się dotknąć, kiedy przyszedł na tor – zamienić w znakomitego wyścigowca. Sztuki tej dokonał Jerzy Sawka pracujący metodami naturalnymi we współpracy z trenerem koni wyścigowych Robertem Świątkiem i jeźdźcem Tomaszem Świątkiem. Sang Jang zadebiutował na Partynicach jako dwulatek i już w pierwszym występie na torze zwyciężył. W wieku trzech lat potwierdził swoje nieprzeciętne uzdolnienia wyścigowe. Na inaugurację sezonu 2013 wygrał gonitwę płaską na dystansie 1600 m, w następnym starcie zajął w mocnej stawce trzecie miejsce na 2000 m, by wreszcie w dniu rozgrywania Lotto Wielkiej Wrocławskiej łatwo wygrać płotowy debiut w Nagrodzie Agencji Jeździeckiej Bober na 2600 m. Właścicielką Sang Janga jest Krystyna Łukasiewicz, która kierowanie jego wyścigową karierą powierzyła Jerzemu Sawce.

Mówi się, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Tak było też w przypadku konia wyścigowego o imieniu Sang Jang. Ludzie oglądając film na podstawie takich historii ocieraliby łzę w oku i mówili: „To tylko film”. Ale ta historia to nie jest film. I mimo początku o osieroconym koniku nie jest to prawdziwa historia Karino. Jest to historia konia, którego życie uratował zaklinacz koni.
Tak Marta Nowakowska, również autorka zdjęć, zaczyna swoją opowieść o Sang Jangu opublikowaną w magazynie „Świat Koni” pod wymownym tytułem „Diabeł tkwi w szczegółach”(czytaj…)

 


… zaczerpnięte z torpartynice.pl

15-02-2015
Szlak został przetarty

„Partynickie konie Sang Jang i Mankind przetarły śnieżny szlak, w gonitwach na zamarzniętym jeziorze Sankt Moritz w słynnym szwajcarskim kurorcie o tej samej nazwie, leżącym 1800 m n.p.m. Zdobyły cenne doświadczenie w ściganiu się na śnieżnej bieżni i tak znacznej wysokości, które zaprocentuje w następnych latach.

Gonitwę z płotami na dyst. 2700 m, w której pobiegł Sang Jang, rozstrzygnęły między sobą dwa najlepsze szwajcarskie konie przeszkodowe. Zwyciężył faworyt Vicomte Alco przed Egisto. Sang Jang, dosiadany przez Jana Korpasa, zasypany śniegiem spod kopyt rywali, przybiegł w niewielkim odstępie za czeskimi reprezentantami: znakomitym Kalshanim i Cruel Mole Joe. Gospodarze byli poza zasięgiem dla gości z zagranicy, z których najlepiej spisał się niemiecki False Economy – na celowniku piąty.

Mankind wystartował w gonitwie płaskiej na dyst. 1900 m. Prowadzony przez czołową szawajcarską amazonkę Astrid Wullschleger, dobrze galopował do momentu, kiedy dał znać o sobie brak dłuższej aklimatyzacji na tak znacznej wysokości. Trochę niestety go przytkało. Wygrał z dużą przewagą faworyt Sleeping Giant, który najwyraźniej przebudził się po niezbyt udanym ubiegłorocznym sezonie. Pewnie będzie też faworytem za tydzień w najważniejszej gonitwie śnieżnego mityngu – Gűbelin Grosser Preis von St. Moritz z pulą nagród 111.111 franków.

Robert Świątek, trener obu partynickich koni, nie był specjalnie rozczarowany występami swoich podopiecznych. – Jechaliśmy do St. Moritz, nie wiedząc tak naprawdę, na co się porywamy – mówił po gonitwach na zamarzniętym jeziorze. – Na miejscu okazało się, że rywalizowaliśmy w zupełnie innej dyscyplinie wyścigowej. Jednak duża wysokość i śnieżne podłoże, które w niedzielę zrobiło się dość kopne, miały ogromny wpływ na to, jak wypadły nasze konie. Zdobyliśmy cenne doświadczenie, za co specjalne podziękowania należą się Krystynie Łukasiewicz, właścicielce Sang Janga”.

stmoritz 2

fot. J. Zalewski

 


30-06-2013

Sang na pudle, ale mogło być lepiej
Wspaniały wyścig, mocna stawka, świetne tempo. Typer dał Sangowi Jangowi trzecie miejsce. Trafił, ale mogło być inaczej. Jadąca na nim Ania, jak sama mówi, pomotała się na torze. Sang atakował z ostatniej pozycji. Odrobił na prostej finiszowej z siedem długości i przed celownikiem jeszcze nabierał prędkości. Gdyby Ania trzymała go w stawce pewnie byśmy pili szampana. Ale nie co dzień jest niedziela, następnym razem damy do vivatu. Wiemy, że Sang ma serce do walki i choć startował z mocniejszymi fizycznie końmi nie ustępował im pola. Mógł być pierwszy, był trzeci. Ale pudło jest.

Kto nie ma konia na torze, niech sobie kupi, albo wydzierżawi. Wtedy poczuje jakie to emocje. Sang Jang nie jest mój, ale praca, którą w niego włożyłem, powoduje, że się z nim utożsamiam. Wierzę w niego i stawiam na niego. On się odwdzięczy sportową walką.


Sang Jang – bandyta, który miał trafić do rzeźni, a dziś wygrywa gonitwy (czytaj tutaj)

 

3788_011
sang jang galop